„To jedyne rozsądne miejsce do oglądania sztuki w Ameryce” – mówił o galerii Barnes Foundation w Lower Merion, Henry Matisse. Co powiedziałby o nowej siedzibie fundacji, która niebawem zostanie otwarta w Filadelfii? Oto historia największej kolekcji malarstwa impresjonistów i postimpresjonistów w dziejach Ameryki z wielką aferą w tle.
TEKST MICHALINA DOMOŃ
Otwarcie nowej siedziby Barnes Foundation jest planowane na 19 maja. Zdania na jej temat są podzielone, odkąd powstała sama idea przeniesienia zbiorów. Barnes inaczej widział przeznaczenie swojej kolekcji, idąc w kierunku edukacji, nie zamierzał jej upubliczniać, a przede wszystkim chciał, żeby dożywotnio została w Lower Merion – argumentowali przeciwnicy przeniesienia galerii. Ale jak to się w ogóle stało, że potentat farmacji został jednym z największych kolekcjonerów sztuki europejskiej w Stanach Zjednoczonych?
MŁODOŚĆ NA PRZEDMIEŚCIACH I WIELKIE PIENIĄDZE
Ta opowieść zaczyna się w na przedmieściach Filadelfii, w Lower Merion Township, a właściwie w Kensington na Cook Street. To tu, 2 stycznia 1872 roku przychodzi na świat Albert Coombs Barnes. Syn rzeźnika dorasta w biedzie. Rodzina ledwo wiąże koniec z końcem. Nie stać ich na opłacenie czynszu, dlatego zostają przesiedleni do slumsów, na przedmieścia.
Niskie pochodzenie Barnesa nie stanęło mu na drodze do kariery. Był urodzonym zwycięzcą. Jeden z historyków tak opisywał przyszłego kolekcjonera: „mocny mężczyzna ze zdeterminowanym wyrazem twarzy”. W jego fizis zawierały się cechy osobowości: wnikliwy i błyskotliwy, obdarzony ponadprzeciętną inteligencją i uporem w dążeniu do celu. Matka zawsze pokładała w nim nadzieję. To ona chciała, żeby skończył szkołę medyczną. Tak też się stało. Ukończył University of Pennsylvania Medical School. W Niemczech dokształcał się z farmacji i chemii, gdzie zdobył tytuł doktora.
Przełomem w jego życiu okazało się odkrycie antyseptycznego preparatu, o nazwie Argyrol. Barnes wraz ze wspólnikiem zakładają firmę Barnes & Hille, która rozwija się w mgnieniu oka i przynosi fortunę. Wkrótce jednak Barnes popada w konflikt ze współpracownikiem. Barnes i Hille wspólnie odkryli receptę na specyfik antyseptyczny, jednak z czasem Barnes będzie przekonywał, że sam wynalazł Argyrol.
NARODZINY KOLEKCJONERA
Choć był z wykształcenia chemikiem, sztuka pasjonowała go zawsze. Miał nawet za sobą nieudane próby malarskie. Szybko zrozumiał, że nie zostanie artystą, dlatego postanawia zająć się kolekcjonowaniem sztuki. Zaczyna zbierać malarzy amerykańskich. Kupuje obrazy Williama Glackensa, który jest jego przyjacielem z czasów szkolnych, a zarazem osobą wprowadzającą go w tajniki świata sztuki. To on przywiezie z Paryża, na zlecenie Barnesa, pierwsze płótna impresjonistów francuskich. Do wczesnych zbiorów kolekcji trafiają również obrazy: Ernesta Lawsona i Maurice’a Prendergasta, którymi zdobi ściany w swojej firmie. Już wtedy widać w nim chęć dzielenia się wiedzą z innymi. Chce zarażać współpracowników swoją pasją.
Po tym jak Glackens przywozi Barnesowi pierwsze obrazy Picassa, Renoira, van Gogha, Pissara, Moneta czy Degas, początkujący kolekcjoner wybiera się w pierwszą, samodzielną podróż do Francji, w której od tamtej pory, będzie bywał regularnie. Tam poznaje wielu artystów, między innymi Pabla Picassa i Henre’go Matissa, a także znanych w środowisku kolekcjonerów Leona i Gertrudę Steinów. Alberta i Leona połączy nie tylko podziw dla twórczości Renoira, ale również wielka przyjaźń.
W latach 20. XX wieku uczestniczy w seminariach Johna Deweya, organizowanych na Columbia University. Są one poświęcone naukowemu sposobowi edukacji. To rozbudza w nim zacięcie edukatora. Wkrótce Dewey zostaje współpracownikiem Barnesa. Między innymi pod jego wpływem w 1922 roku powstaje Barnes Foundation. Fundacja prowadzi kursy o sztuce, przyznaje stypendia, wspiera artystów. Barnes mianuje Deweya dyrektorem ds. edukacji. Na siedzibę galerii wybierze Lower Merinion Township, na przedmieściach Filadelfii. Tu kupuje arboretum o powierzchni niespełna 5 ha, na terenie którego powstanie galeria i siedziba fundacji.
Barnes zadbał o najmniejsze detale aranżacji przestrzeni. Jak na estetę przystało do zaprojektowania galerii wynajął francuskiego architekta Paula Philippe’a Creta. Zlecił też wykonanie płaskorzeźb artyście Jacquesowi Lipchitzowi oraz kunsztowne dekoracje dachu. Do aranżacji wnętrza przyczynia się również Matisse. W latach 30. na zlecenie Barnasa pokrywa część największej z sal malowidłem. Tak powstaje „Taniec”, mural o powierzchni 52 m kw., który później, w czasach przeprowadzki kolekcji namnoży konflikt wokół fundacji. Matisse wypowie słynne słowa, które odbiją się echem poprzez media w XXI wieku i staną się bronią stowarzyszenia Friends of Barnes w walce o kolekcję. „To jedyne rozsądne miejsce do oglądania sztuki w Ameryce” – stwierdzi o siedzibie fundacji Matisse.
SZTUKA JAKO OBSESJA
W 1923 w akademii Sztuk Pięknych w Pensylwanii Barnes po raz pierwszy pokazuje swoje zbiory sztuki Ameryce. Po wielkim sukcesie, jaki kolekcja odniosła w Paryżu w galerii Paula Guillauma, Barnes liczy na powtórkę. Jednak amerykańscy odbiorcy nie są gotowi na przyjęcie europejskiej sztuki. Wystawa okazuje się porażką, w mediach mnożą się niepochlebne opinie na temat kolekcji. Przedstawia się ją jako zwyrodniałą, zdegenerowaną i pozbawioną wartości. Od tej pory zapada decyzja: drzwi fundacji będą zamknięte dla mediów i krytyków. Albert Barnes będzie decydował, kto może oglądać jego zbiory.
W 1925 roku siedziba była gotowa do użytku. Barnes do tego stopnia zaangażował się w działania fundacji, że w 1929 postanawia sprzedać firmę. Nie trudno domyślić się, na co przeznacza uzyskane ze sprzedaży 4 miliony dolarów. Ten krok nie był najprawdopodobniej tylko konsekwencją jego zaangażowania w działalność fundacji. Niedługo po tym w Ameryce rozszalał się wielki kryzys. Barnes miał nosa.
Namiętnie odwiedza Paryż, odkrywa kolejnych europejskich malarzy: Chaima Soutine’a i Amadeo Modigliani’ego. Kupuje obrazy, wydaje książki o malarstwie, a jego konflikt z krytykami i historykami sztuki coraz bardziej się zaostrza. Kolekcjoner odpowiada na ich publiczną krytykę obraźliwymi listami. Sztuka, a w zasadzie konflikt jaki narasta wokół fundacji, staje się jego obsesją.
W wieku 79 lat ginie w wypadku samochodowym. Rozpędzony przejeżdża przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, wpada na drogę dla ciężarówek, wypada z pojazdu i ginie na miejscu. Jego żona wspomina, że tego dnia w czasie ich ostatniego spotkania wydawał się wyjątkowo rozkojarzony i nieobecny.
SPADKOBIERCY SPUŚCIZNY BARNESA
Całe zbiory z kolekcji Barnes zapisał powołanej przez siebie fundacji. Oprócz arboretum i galerii w Merion, Barnes pozostawił po sobie jeszcze Ker- Feal. Ta osobliwie brzmiąca nazwa to posiadłość, którą Barnes nabył w 1940 roku. XVIII-wieczny dom farmerski w Chester County swoją nazwę zawdzięcza imieniu ukochanego psa kolekcjonera. Barnes zachował oryginalne wyposażenie domu, który przekształcił w muzeum amerykańskiej sztuki dekoracyjnej i użytkowej. W domu znajdują się oryginalne, antyczne meble, ceramika i bibeloty.
W zbiorach galerii fundacji znajdują się największe dzieła francuskiego impresjonizmu i postimpresjonizmu. Kolekcja 69 obrazów Cézanne’a, przewyższ ilość zbiorów muzeów paryskich. Wśród nich obraz ze słynnej serii „Grający w karty”. Oprócz tego pokaźna suma – 59 prac Matisse’a, a także Degasa – 11, van Gogha – 7, wśród nich słynny „Dom publiczny” i „Naga kobieta leżąca na łóżku”, Seurata – 6, Maneta – 4 i Moneta – 4. W zbiorach znalazło się najwięcej obrazów, ukochanego przez Barnesa, Renoira – 181 obrazów. Wśród współczesnych kolekcję uzupełnia 46 obrazów Picassa, 21 Chaima Soutine’a, 18 Henri`ego Rousseau i 16 Modigliani’ego. Nie brakuje też dawnych mistrzów:
El Greco, Rubensa i Tycjana, a także eksponatów sztuki starożytnej: egipskiej, etruskiej, greckiej i rzymskiej. Branes zdradzał też słabość do rzeźby afrykańskiej, sztuki prekolumbijskiej, azjatyckiej, zebrał także kolekcję średniowiecznych manuskryptów. Nie sposób nie wspomnieć również o malarstwie amerykańskim: Charles Demuth, William Glackens, bracia Maurice i Charles Prendergast to czołowe nazwiska z jego kolekcji.
SZTUKA ZAKŁADNICZKA
W ostatnim czasie atencję amerykańskich mediów przyciągnęła jednak nie sama kolekcja, a sprawa związana z naruszeniem ostatniej woli Barnesa. Albert C. Barnes pozostawił testament. Wedle jego słów, dzieła ze zbiorów fundacji nie mogły nigdy zostać sprzedane, przeniesione, a porządek w jakim były prezentowane, miała być zachowany.
Niestety po śmierci Barnesa fundacja podupada. Do 1967 roku galeria pozostaje zamknięta. Koszty utrzymania są wysokie i po ponownym otwarciu administracja muzeum nie radzi sobie z utrzymaniem obiektu w Merion. Przez następnych 20 lat muzeum jest na przemian zamykane i otwierane, aż do 2001 roku, kiedy to fundacja staje na skraju bankructwa. W mediach pojawia się informacja o pomyśle na przeniesienie Barnes Foundation do centrum Filadelfii. Tę wiadomość potwierdza w wypowiedzi dla „Times” nowa executive director, Kimberly Camp. To jednak byłoby naruszeniem ostatniej woli Alberta Barnesa. Dlatego o losach kolekcji ma zadecydować lokalny sąd w stanie Pensylwania, który będzie reprezentował sędzia Stanley Ott.
Lokalne środowisko dość szybko dzieli się na zwolenników i przeciwników nowej inicjatywy. To pomysł, który całkowicie narusza testament Barnesa – twierdzi stowarzyszenie Friends od Barnes, powołane po wyroku sądu, w 2004 roku. Zwolennicy idei przeniesienia kolekcji, w tym administratorzy muzeum, zwracają jednak uwagę, że galeria fundacji to niewielki budynek, zbiory wiszą jeden przy drugim, bez zachowania chronologii. Wizja nowej atrakcji dla turystów w centrum Filadelfii to gratka dla lokalnych władz i dziennikarzy, którzy łapczywie chwytają każdy kolejny news związany z aferą. Na zgodę przeniesienia kolekcji liczą też organizacje, które zdeklarowały się przekazać na ten cel 150 milionów dolarów:
Pew Charitable Trusts, Fundacja Lenfest i Fundacja Annenberg. W opozycji do nich stają „przyjaciele Barnesa” – w tym jego byli uczniowie, dziennikarz John Anderson, autor książki „Art Held Hostage”, a także krytyk sztuki, Christopher Knight.
Wyrok sądu jest jednak nieugięty. W 2004 roku sędzia ogłasza, że fundacja zostanie przeniesiona do nowej siedziby w centrum Filadelfii, przy Benjamin Franklin Parkway. Stowarzyszenie Friends of Barnes wnosi kolejne odwołania i płaci kolejne grzywny. W 2009 roku film dokumentalny „The Art of Steal”, poświęcony aferze wokół przeniesienia kolekcji wznawia postępowanie. Jednak wniosek stowarzyszenie Friends of Barnes zostaje oddalony. Ponosi ono honorarium prawne wysokości 63,000 dolarów.
Pod koniec czerwca 2011 roku rozpoczęła się wielka przeprowadzka. Zbiory z kolekcji Barnesa liczące 4 tysiące dzieł i warte w sumie 25 miliardów dolarów zaczęto systematycznie przewozić do nowej siedziby w Filadelfii przy Benjamin Franklin Parkway. Eksperci porównywali to zdarzenie do czasów drugiej wojny światowej, kiedy rządy państw przewoziły cały dorobek kulturalny w bezpieczne miejsca.
Kontrowersje nie przestają się mnożyć. Na przykład ta, związana z przeniesieniem trzyczęściowego muralu Matisse’a, „Taniec”. Choć mural jest wykonany na płótnie, sam Matisse z pewnością nie zakładał, że malowidło będzie kiedykolwiek przenoszone, a jego pierwotnym przeznaczeniem była siedziba w Lower Merion.
Portal Philly.com zwraca również uwagę na inna kwestię. Barnes miał niskie pochodzenie i z tego względu zawsze okazywał zrozumienie ludziom biednym i klasom robotniczym. To oni mieli pierwszeństwo wstępu do jego galerii. Teraz władze miasta Filadelfia robią czystki, przeganiając bezdomnych z okolic Benjamin Franklin Parkway, żeby w czasie spektakularnego otwarcia w maju nie „szpecili krajobrazu” – pisze Patrick Kerkstra.
Kolekcja Barnesa stała się pretekstem do politycznych przepychanek. Naruszenie ostatniej woli kolekcjonera pociągnęło za sobą zniszczenie dziedzictwa kultury, jakim była siedziba w Lower Merion – powtarzali członkowie stowarzyszenia Friends of Barnes. Unikalny charakter posiadłości w Merion, miał niewątpliwy urok w porównaniu z nową siedzibą fundacji – dużym nowoczesnym gmachem, przypominającym wiele muzeów na świecie. Ale może nowy dom zbiorów sztuki spełni swoje zadanie? Tylko czy Barnes nie przewraca się z tego powodu w grobie? …Tu kończy się ta opowieść, na Benjamin Franklin Parkway. A może zaczyna się nowa? W końcu jakby nie patrzeć, kolekcja Alberta C. Barnesa dostała drugie życie.